środa, 2 maja 2012

Rozdział 1.


Weekend mija szybko. Szczęśliwi czasu nie liczą, ale kiedyś nadchodzi moment rozstania. W roku szkolnym brakuje nam wspólnego czasu, wspólnego wsparcia, wspólnych rozmów…

Wreszcie nadszedł oczekiwany dzień tygodnia, oczekiwany przez ze mnie i mojego przyjaciela – piątek. Znalazłam w internecie kilka piosenek które mam zamiar z Harrym przestudiować. Muszę przyznać, nawet biorąc pod uwagę to od ilu lat śpiewamy, były bardzo trudne.

Z Harrym byliśmy dla siebie nawzajem nauczycielami, budowaliśmy od podstaw, naprawialiśmy błędy. Zawsze uważałam że najlepszy nauczyciel to nie ten któremu się zapłaci, tylko taki który sam do tego dołoży.

W samochodzie powtarzałam teksty piosenek, pasowały idealnie do krajobrazu zza okna.  Odpłynęłam, zapomniałam o otaczającym mnie świecie... Dopiero gdy byliśmy na miejscu powróciłam do życia. Zabrałam ze sobą rzeczy które przygotowałam na następne 2 dni spędzone w Holmes Chapel, jak zwykle dopasowane inaczej niż powinny.

Już z daleka zauważyłam mojego przyjaciela, kiwającego mi i wyszczerzającego się od ucha do ucha. Nie wątpiłam – uśmiech miał powalający. Zawsze gdy tak robił, w duszy robiło mi się weselej.

-gotowa na dwa dni śpiewu ? Nie odpuszczę, mamy wiele do zrobienia… później ci powiem, gdy zostaniemy sami. – zabrał ode mnie torby w celu wyręczenia

-oczywiście, zawsze zwarta i gotowa – uśmiechnęłam się. Nie robiłam tego tak doskonale jak on ale liczyły się starania.

Żeby liczyć na chwilę prywatności byliśmy zmuszeni poczekać. Rodzice musieli porozmawiać, jako że są przyjaciółmi mieli wiele tematów. Udawaliśmy zainteresowanych rozmową, przytakując bądź kiwając głową. Dawaliśmy sobie znaki, które rozumieliśmy tylko my. Po kilku minutach zostaliśmy wyproszeni z salonu, cierpliwość ma swoje granice, widocznie nasi rodzice mieli już nas dosyć. Mój przyjaciel miał wyrzuty sumienia, ja wychodząc z pokoju śmiałam się nieopanowanie.

Nie byliśmy dobrzy w udawaniu, jeżeli chodzi o uczucia to Harry zawsze się wszystkim przejmował. Ja z kolei jestem obiektywna, do wszystkiego podchodzę z dystansem, nie mam obaw, ale to idzie w parze z tym że nie jestem ze wszystkimi w zgodzie. Staram się być bezkonfliktowa ale nie zawsze mi to wychodzi. Jesteśmy zupełnymi przeciwieństwami, przeciwieństwami dopełniającymi się.

Rodzice ze względów zawodowych opuścili nas dziś wcześniej, co oczywiście bardzo nam sprzyjało. Harry od razu zaciągnął mnie do swojego pokoju, nie zapominając przy tym o pomocy z moimi torbami. Widać, miał szczególnie dobry dzień bo uśmiech z jego twarzy nie schodził. Miał w sobie tyle pozytywnej energii, że był w stanie dzielić się nią ze mną. Po chwili czekania na przerwanie milczenia, opanował entuzjazm i dość spokojnym głosem zaczął:
- wpadłem na genialny pomysł ! Mam nadzieję że ci się spodoba, a nawet jeżeli nie to i tak musimy podjąć się zadaniu… - udawał poważnego, tymczasem czułam że wszystko w nim drży i skacze z radości
-nie utrzymuj mnie w niepewności, jestem ciekawa co wymyśliłeś.. – spytałam w głębi duszy pełna obaw
-zapisałem nas na… szkolny konkurs piosenki ! Będziemy śpiewać wybrany utwór, spośród kilku zespołów i solistów zostaną wybrane najlepsze głosy. No i… już jesteśmy na liście… - uśmiechnął się niemrawo
-NAS to znaczy ? Twój zespół, plus ja ? – spytałam zmieszana
-tylko ty i ja. Będziemy stanowić duet. Mój zespół nie bierze udziału, zaśpiewamy sami.
-w takim razie… cieszę się bardzo ale na przyszłość podejmujmy takie decyzje razem. Masz już jakąś piosenkę ? – usiadłam obok przyjaciela, rozwiązując włosy związane w niedbałego koka
-mam kilka piosenek na oku, może ty coś dzisiaj przywiozłaś ? Musimy się postarać, to bardzo ważne… - spoważniał. Wiedziałam że priorytetem było dla niego zajęcie wysokiego miejsca w konkursie, dlatego postanowiłam nie niszczyć mu planów. Prawda, powinien ze mną porozmawiać, ale jeżeli miała to być przygoda stanowiąca nowy etap w naszym życiu, z pewnością chciałam ją przeżyć. Trzeba spróbować wszystkiego, nie można się ograniczać.

Resztę dnia spędziliśmy na przeszukiwaniu odpowiedniej piosenki, takiej która będzie wymagała pracy, ale zarazem takiej która jest na miarę naszych możliwości. Nie udzielaliśmy się wcześniej publicznie, nie  byliśmy doświadczeni. Po męczących godzinach, ostatecznie zdecydowaliśmy się na ‘parachute’, w oryginalnym wykonaniu Cheryl Cole. Czuliśmy że czeka nas wiele pracy, ale na pewno będzie to w pełni dobrze spędzony czas. Bo najważniejsze to poświęcać się pasji, a nie robić to, na co jest moda.

Sobotni poranek, słońce przebijające się przez szybę, lekki powiew wiatru dochodzący z otwartego okna – wręcz idealnie.  I tak to wszystko było niczym w porównaniu do tego, że w pokoju obok śpi mój przyjaciel. Szybko się zebrałam, zazwyczaj poranna toaleta zajmowała mi dużo czasu, ale nie tym razem. Nie chciałam marnować dnia, był taki krótki…

Śniadanie przygotowała dla wszystkich Anne, matka Harrego darząca mnie od zawsze wielkim zaufaniem.  Byliśmy wszyscy jak jedna rodzina. Ja z Harrym jak rodzeństwo, Gemma jak moja siostra, Anne jak druga matka..

Podczas śniadania nawet przez chwilę nie zapadła cisza. Pomimo że widzieliśmy się tydzień temu, rozmawialiśmy przez telefon, każdy miał coś do powiedzenia. Nawet nie zauważyliśmy że było już tak późno. Dobrze nam się rozmawiało, gdyby nie to że mieliśmy dużo pracy, moglibyśmy tak od rana do wieczora, później znów od wieczora do rana.

Posprzątaliśmy po śniadaniu, pomogliśmy Anne w domowych porządkach i zabraliśmy się do tego na co najbardziej czekaliśmy – śpiewanie. Rozdzieliliśmy tekst, każdy dostał określony kawałek, refren podzieliliśmy na dwa głosy, postanowiliśmy że końcówkę zaśpiewamy acapella. Przez ciągłe zmiany mieliśmy mniej czasu, ale i tak poszło nam całkiem nieźle. Z krótką przerwą na obiad, nie przerywaliśmy koncertowania. Pod wieczór byliśmy zmęczeni, padliśmy na łóżka, nie myśląc nawet o kolacji. Dzień spędzony pozytywnie, mieliśmy nadzieję że na występie pójdzie nam równie dobrze, jak  i teraz.

Dzieliły nas długie kilometry, ale pod dobrym pretekstem mogliśmy widywać się częściej, ze względu na zbliżający się występ. 

-masz jeszcze siłę śpiewać ? – spytał mój przyjaciel siadając zmęczony pod ścianą w czwartkowy wieczór 

-szczerze ? hmm.. - zawahałam się na chwilę. - nie… może już sobie odpuścimy ? – poszłam w jego ślady siadając obok
-wiesz że już niedługo czeka nas występ.. ale jestem za, chwila odpoczynku nam się przyda – odparł zrezygnowany
-boję się …
-czego ? Będziemy razem, rozumiem osobno – jest stres, ale pamiętaj że będziemy blisko siebie więc nic nam nie grozi. Zawsze możemy na siebie liczyć, znamy cały tekst, ćwiczyliśmy długo. Jeżeli nie wyjdzie, trudno, nie będziemy sobie zarzucać że nie próbowaliśmy
-wiem, ja to wszystko wiem… ale dla mnie to i tak wielki stres. Ty już występowałeś ze swoim zespołem,  wiesz jakie to uczucie, ja nie śpiewałam przed tak dużą publicznością.. a tak właściwie to dlaczego zdecydowałeś się śpiewać ze mną, a nie z nimi ? – spytałam ocierając twarz z potu
-bo wiem, że masz wielki talent i boisz się z niego korzystać… teraz jesteś gotowa przyjąć wyzwanie, wiesz że dasz radę. Najważniejsze to wierzyć  w siebie i nie żałować że się nie spróbowało. Masz silny charakter, ale nie jesteś pewna swojego talentu. Damy radę, jesteśmy wytrzymali. Przetrwamy słowa krytyki, podziękujemy za pochwały. Uda nam się, zobaczysz. -  wstał i zwinnym krokiem podszedł do mikrofonu – ostatnia próba, przed jutrzejszym występem – uśmiechnął się nieziemsko, co z pewnością było dla mnie motywacją do dalszej pracy.

Piątek, wyczekiwany dzień tygodnia.. nie tym razem. Dziś miał odbyć się występ, którego koszmarnie się bałam. Jedyny pocieszający fakt był taki, że zaraz po nim miałam udać się na weekend do Harrego.

-jak się czujesz ? – spytał gdy znaleźliśmy się pod szkołą

-a jak myślisz ? – odburknęłam chociaż zabrzmiało to raczej jak ‘proszę, wezwij pogotowie, bo zaraz zemdleję ze strachu’

-mówiłem ci, będzie dobrze – pocieszał mnie bez efektownie

Do występu została jeszcze godzina, wykorzystaliśmy ją na rozśpiewanie. O dziwo, stresowałam się mniej niż myślałam. Gdy zobaczyłam wszystkich ludzi szykujących się do występu, ich przerażenie na twarzy – trochę mnie to śmieszyło więc sama odpuściłam.
Moment wyjścia na scenę był najgorszym w dzisiejszym dniu. Ruszyliśmy chwiejnym krokiem w stronę mikrofonów, uśmiechając się do siebie wzajemnie. Światła reflektorów, publiczność, oklaski, flesz… wszystko starało się mnie rozproszyć, ale mimo że nic ku temu nie wskazywało, starałam się skupić tylko na muzyce. To był mój cel, razem z Harrym mieliśmy się dobrze bawić, nie myśląc o tym które miejsce zajmiemy.

I don't need a parachute 
Baby, if I've got you 
Baby, if I've got you 
I don't need a parachute 
You're gonna catch me 
You're gonna catch if I fall 
Down, down, down 

Na tych słowach poczułam że łza spływa mi po policzku. Czym prędzej ją starłam, sama nie rozumiejąc dlaczego ją uroniłam. Byłam w tym momencie taka szczęśliwa, robiłam to co kochałam, z osobą która jest dla mnie bardzo ważna, marzenia się spełniają..

Dużym wsparciem były dla nas owacje jakie otrzymaliśmy po zakończeniu występu… publiczność była zdecydowanie najlepsza. Była to kolejna lekcja życia dla mnie, z której wyniosłam „nie bój się robić tego co kochasz, albo cię ktoś wyśmieje i nabierzesz więcej sił, a jeżeli ktoś cie pochwali będziesz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie”.
Jedyne co nam pozostało, to czekać na wyniki konkursu. Teraz było mi wszystko jedno co będzie, ważne że przygoda była warta przeżycia, za kilka lat nie będę mogła sobie zarzucić że spróbowaliśmy. 

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
ojj, troszkę was zaniedbałam... nie było kompletnie czasu. W wolnych chwilach starałąam się pisać, ale nie zastąpi to wolnego wieczoru, poświęconego na pisanie. Postaram się poprawić, ale wszystko zależy od tego jak będzie z nauką... w pn, wt,śr, wycieczka klasowa więc nie będę mogła pisać, ale zaglądajcie, może się coś tutaj pojawi. ;)
Pozdrawiam, Nala. xooo.

Moje gg:  32289848  
Mój twitter: https://twitter.com/#!/Natalia_Golyska

5 komentarzy:

  1. zajebisty rozdział i czekam na nn :P
    i mega początek zapraszam tez do mnie :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty to moje słowo spadać od niego:D A ty weź wyjdź i nie trzaskaj drzwiami bo rozpierdalasz system swoim opowiadaniem;p Kocham chociaż nie lubię za bardzo Cher:D xx

    OdpowiedzUsuń
  3. maasakra! to jest ganialne xd ale nie lubie cher
    zapraszam do mnie gdzie wstawiłam dzisiaj 18 rozdział :)
    69-imagination.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. biste :) dzieki za komentarz na blogu jest nowy imagin wpadnij http://onedirectionimaginydlafanek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. mega !
    zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń